Czasem wkurza mnie to, że czuję się jakbym był na końcu w rankingu ważności u mojego chłopaka.

W sobotę mam kolejny ważny egzamin w swoim życiu. Jako, że teraz w tym tygodniu uczę się, nie będę się widział z Chefem. Nawet w walentynki. Ale mieliśmy się zobaczyć w sobotę po tym egzaminie. I naprawdę się cieszyłem, że ma ten weekend wolny. Potem się okazało, że zamienił się w pracy z kolegą i będzie pracować w czwartek, piątek, niedzielę i poniedziałek. A teraz mi pisze, że jednak coś się pojebało i zamienił się na SOBOTĘ I NIEDZIELĘ. Czyli reasumując nie będę się z nim widział. A szkoda, bo tego potrzebowałem i jestem teraz zły.

A to już nie pierwszy raz kiedy mnie coś takiego wkurza.
Wkurza mnie to, że jak do niego przyjeżdżam po pracy i okazuje się, że akurat tego dnia musi pomagać swoim przyjaciółkom w przeprowadzce.
I ja to po częsci rozumiem, sam pewnie bym chciał pomóc na jego miejscu. Tylko czemu to wypada wtedy kiedy przyjeżdżam? Nie dość, że widzimy się rzadko, to akurat tego dnia nasz czas jest jeszcze bardziej uszczuplony, bo zamiast powiedzieć: "Sorry, ale dzisiaj nie mogę", on jest przyjacielem do rany przyłóż. Z drugiej strony nie chcę żeby okłamywał swoich przyjaciół i żeby musiał wybierać...
Ech i nie, nie robię mu wyrzutów z tego powodu, po części to rozumiem, ale jednak czasem mnie to drażni.
Nie jestem zły na niego, nie jestem zły na nie. Jestem zły na ten zbieg okoliczności.

A teraz? Teraz jestem trochę zły na Chefa. No, ale czas minie, mi zejdzie to. Bo wiem, że nie robi tego mi na złość.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Awkward

Nowy wspaniały świat

Tak vogule to było fajnie