W tym tygodniu sobie odbiłem brak widzenia z Chefem przez ostatni czas.
Widzieliśmy się we wtorek, ja mu kupiłem czerwone róże (oklepane, ale chciał bardzo dostać kwiaty) on za to przygotował mi na kolację sushi. Potem byliśmy na spacerze, sex, wino, film (albo serial już nie pamiętam).
Rano jak to co środę, szedł na siłownię, więc wychodził przed moim wyjazdem do pracy. I tu niespodzianka - przygotował mi śniadanie i kanapki do pracy, żebym rano nie musiał robić. To było mega słodkie i mega kochane.

W środę byłem u siebie, a do Chefa pojechałem znowu w czwartek po pracy. W mieście, gdzie mieszka miała się odbyć w piątek konferencja psychiatryczna, na którą się zapisałem, więc połączyłem przyjemne z pożytecznym.
Na obiad zrobił mi makaron z krewetkami. Później zaprosiłem swoją przyjaciółkę z mężem i dzieckiem, żeby w końcu mogli zobaczyć nasze mieszkanie. Chef poczuł się w swoim żywiole i mógł się przemienić w perfekcyjną Panią domu. Doprowadza mieszkanie do takiej czystości, żeby inni byli skrępowani poziomem wysprzątania. Oprócz tego przygotowanie kawa i herbaty, ciasta, przekąski... Jak mówię - JEGO ŻYWIOŁ.

A w piątek przed konferencją zdążyłem jeszcze zjeść z nim śniadanie. Po powrocie poszliśmy coś zjeść na mieście, a później jeszcze wieczorem wpadliśmy na winko do jego przyjaciółek.
Fajny tydzień, ale w weekend wróciłem do siebie - Chef w pracy.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Awkward

Nowy wspaniały świat

Tak vogule to było fajnie