Posty

Awkward

Obraz
Ostatnio wybieraliśmy z Chefem zdjęcia do naszych ramek. Chcemy pod antresolą zrobić ścianę naszych zdjęć: z dzieciństwa, wspólnych, z wakacji, naszych rodzin. Przyniosłem ostatnio laptopa i przeglądaliśmy zdjęcia. Mam też foldery z naszymi zdjęciami +18. Czasem robię mu kiedy śpi, czasem takie które sobie wysyłamy. Jedno z takich zdjęć było z wakacji z ubiegłego lata. Chef leży na łóżku na brzuchu i ogląda sobie coś na telefonie, a zdjęcie zrobiłem pod takim kątem, żeby zaznaczyć jego pośladki. LightBulb: Uwielbiam to zdjęcie. Może takie sobie powiesimy. Chef: Hahahah! No bardzo śmieszne. LB: I wiesz... czasem robię sobie do niego dobrze C: Hmmm... Ale wiesz, że to Ty jesteś na zdjęciu? LB: O_O To się dopiero nazywa samogwałt. I faktycznie, dopiero teraz zauważyłem, że nie ma tam tatuażu! No i jednak to prawda to co mówią wszyscy, że jesteśmy podobni. Sam się naciąłem

Jak LightBulbMan wyrusza z miasta A do miasta B

Obraz
Po skończonym stażu mam w planach zamieszkać z Chefem, to dla mnie oczywiste. Mieszkamy od siebie około 30-40 minut drogi, a jednak miło byłoby mieć siebie na co dzień. Moja zagwozdka zaczyna się teraz. Ujmę to tak: Chef mieszka w mieście A, Ja w mieście B. Teraz odbywam swój staż podyplomowy w moim mieście (B). Bardzo podoba mi się na oddziale na psychiatrii, i nawet namawiają mnie, żebym robił tam rezydenturę. Nigdy nie myślałem o tym, bo wiedziałem, że wyprowadzę się do Chef do miasta A. Do tego z tego co słyszałem jest to jeden z lepszych ośrodków jeżeli chodzi o atmosferę i staże zewnętrzne. I teraz tak: z jednej strony chciałbym robić tam rezydenturę, ale z drugiej strony... wyprowadzać się z miasta B do miasta A, żeby pracować w mieście B? Już kilka razy tak jeździłem do pracy od Chefa. I w zasadzie ta droga mnie jakoś nie wkurzała, jednak tracę tak 30-40 minut w jedną stronę. Z drugiej strony czy odległość ma być tym głównym czynnikiem, który ma zdecydować o
Obraz
W tym tygodniu sobie odbiłem brak widzenia z Chefem przez ostatni czas. Widzieliśmy się we wtorek, ja mu kupiłem czerwone róże (oklepane, ale chciał bardzo dostać kwiaty) on za to przygotował mi na kolację sushi. Potem byliśmy na spacerze, sex, wino, film (albo serial już nie pamiętam). Rano jak to co środę, szedł na siłownię, więc wychodził przed moim wyjazdem do pracy. I tu niespodzianka - przygotował mi śniadanie i kanapki do pracy, żebym rano nie musiał robić. To było mega słodkie i mega kochane. W środę byłem u siebie, a do Chefa pojechałem znowu w czwartek po pracy. W mieście, gdzie mieszka miała się odbyć w piątek konferencja psychiatryczna, na którą się zapisałem, więc połączyłem przyjemne z pożytecznym. Na obiad zrobił mi makaron z krewetkami. Później zaprosiłem swoją przyjaciółkę z mężem i dzieckiem, żeby w końcu mogli zobaczyć nasze mieszkanie. Chef poczuł się w swoim żywiole i mógł się przemienić w perfekcyjną Panią domu. Doprowadza mieszkanie do takiej czystości, żeby inni
Czasem wkurza mnie to, że czuję się jakbym był na końcu w rankingu ważności u mojego chłopaka. W sobotę mam kolejny ważny egzamin w swoim życiu. Jako, że teraz w tym tygodniu uczę się, nie będę się widział z Chefem. Nawet w walentynki. Ale mieliśmy się zobaczyć w sobotę po tym egzaminie. I naprawdę się cieszyłem, że ma ten weekend wolny. Potem się okazało, że zamienił się w pracy z kolegą i będzie pracować w czwartek, piątek, niedzielę i poniedziałek. A teraz mi pisze, że jednak coś się pojebało i zamienił się na SOBOTĘ I NIEDZIELĘ. Czyli reasumując nie będę się z nim widział. A szkoda, bo tego potrzebowałem i jestem teraz zły. A to już nie pierwszy raz kiedy mnie coś takiego wkurza. Wkurza mnie to, że jak do niego przyjeżdżam po pracy i okazuje się, że akurat tego dnia musi pomagać swoim przyjaciółkom w przeprowadzce. I ja to po częsci rozumiem, sam pewnie bym chciał pomóc na jego miejscu. Tylko czemu to wypada wtedy kiedy przyjeżdżam? Nie dość, że widzimy się rzadko, to akurat tego d
Kurczę powiem Wam, że dzisiaj miałem pierwszy raz jak chciałem się rozkleić przy pacjencie. A to dlatego, że on sam się rozkleił jak mówił o swojej córce. Ale dałem radę. Rozmawiałem z nim dzisiaj prawie godzinę. Może to dziwnie zabrzmi, ale sprawia mi to radość. Czuję, że pomagam. Drugi mój pacjent jest już o wiele lepszy. Dzisiaj jak mu powiedziałem, że widzę szansę na przepustkę, bardzo się ucieszył i życzył mi: "Niech Bóg wynagrodzi Ci to w dzieciach" - Chef! Szykuj się! Będziemy się starać! Ogólnie moja koleżanka, która jest w innym szpitalu jest zaskoczona, że pozwalają mi aż tyle robić. Oczywiście mam kogoś nad sobą, do kogo mogę iśc w razie co, ale na prawdę nie robię tego często. Część robię na czuja a częściowo inni rezydenci mi podpowiadają. Zobaczymy jak będzie jutro, bo dzisiaj na oddziale był ksiądz. Ksiądz niestety ma zły wpływ na pacjentów. Mówi im, żeby nie brali leków bo im szkodzą, a choroba to po prostu szatan. Dziwię się, że go jeszcze nie wyjebali.

Dr Bulb

Obraz
Tak mało piszę o mojej karierze (hłe hłe). Jak wiecie lub nie, teraz odbywam roczny staż w szpitalu, który polega na przejściu przez kilka oddziałów. Na każdym z nich jestem różnie 2 tygodnie a czasem 10 (jest dokładnie zaznaczone gdzie i ile). W połowie grudnia skończyłem swój dwutygodniowy staż na noworodkach i przede mną miał być 6 tygodniowy staż z medycyny rodzinnej. Było to dla mnie o tyle istotne, że gdzieś tam z tyłu głowy rozważam (rozważałem?) to jako specjalizację. Poszedłem dzień wcześniej zapytać się Panią doktor, na którą mam się stawić. Zanim zdążyłem zadać jej pytanie ona zagrała ze mną w otwarte karty: "Gdzie chce Pan być, żeby nie być tutaj?" Z jednej strony było mi to na rękę. Tak naprawdę miałem już rozmowę z zaprzyjaźnioną lekarką u której mógłbym chodzić ale tak "na czarno". I chciałem przekonać Panią Doktor właściwą, żebym do niej chodził np. co drugi dzień. Ale tutaj sprawa została postawiona troszkę inaczej. Więc chwilę się zastanawiając p

Tak vogule to było fajnie

Tydzień temu byłem na imprezie Vogule Poland. Było to o tyle skomplikowane logistycznie, ponieważ mój szwagier miał wtedy urodziny. No, ale złożyłem życzenia, zjadłem i pożegnałem się. O 21 byłem już w drodze do Chefa - befor przed. Nie sądziłem, że mogę się tak dobrze bawić na ich imprezie. Wiedziałem, że "są niezapomniane", ale tu się tak dobrze bawiłem, że nawet nie czułem choroby, która mnie brała dzień wcześniej. Chef trochę wypił, więc no cóż nie krępował się całować mnie na parkiecie, ja o dziwo potem go zostawiłem i razem z jego przyjaciółką przepchnęliśmy się pod barierki. I o ile za pierwszym razem jak ją poznawałem trochę się jej obawiałem (nie wiedzieć czemu), tak teraz chyba z nią się najlepiej bawiłem. Przy barierkach moją rękę dotknął nawet Patryk Chilewicz. Chyba zrobię podobnie jak LittleMonster69 i nie umyję tej ręki. Później pamiętam, że jakiś koleś chciał ze mną tańczyć i generalnie chodził za mną dość długo. Chef samiec alfa od razu